Zewnętrzny człowiek

„ Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem.” [ 2 Kor 4, 16]

Nie zatrzymamy czasu. I  to dobrze,  gdyż każdy rok, każdy dzień, każda chwila przybliża nas do wieczności i spotkania z naszym Panem.  A czas naszego życia tu na ziemi nieubłagalnie płynie i zbliża się ku końcowi. Dożyliśmy kolejnej jesieni, kolejnego roku , który też dobiega końca. Listopadowe święta przypominają, że nie żyjemy tu wiecznie. Jesteśmy – jak powiada Biblia: przychodniami, pielgrzymami, żyjącymi jakby w namiocie, a „ jeśli ten namiot, który jest naszym ziemskim mieszkaniem, się rozpadnie, mamy budowlę od Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny.” [ 2Kor 5,1]

Może niektórzy chcieliby zatrzymać czas, a nawet gdyby to było możliwe i cofnąć go. Coraz trudniej bowiem ukryć siwiznę, zmarszczki, wszelkie mankamenty i defekty naszego ciała.
Zewnętrzny nasz człowiek– powiada apostoł – niszczeje!”. Próbujemy na różne sposoby „podretuszowywać” zewnętrzny wygląd, by wyglądać młodziej przynajmniej o kilka lat. Łechce nas wpis na Facebooku, gdy ktoś napisze: „czas dla ciebie się chyba  zatrzymał, ty się wcale nie zmieniasz!”  A może to tylko grzeczność? Może wcale nie tak „dobrze i młodo” wyglądam, jak mnie lajkują?  Bo akurat to, że inni „dostrzegają” iż  „nic a nic się nie zmieniam” dla mnie jako chrześcijanina wcale nie jest komplementem. Raczej naganą. Powinienem się zmieniać,  i to każdego dnia, stając się w wewnętrznym człowieku podobnym do Jezusa. Pytanie tylko, na którym wyglądzie bardziej mi zależy? Pismo powiada : „ zmienny jest wdzięk i zwiewna jest uroda” ( Przp. 31,30) i chyba nikogo nie trzeba przekonywać,  że tak jest w istocie. Czy więc nie warto więcej zabiegać o wewnętrzną piękność? Ap. Piotr pisze do kobiet:  „Ozdobą waszą niech nie będzie to, co zewnętrzne, trefienie włosów, złote klejnoty lub strojne szaty,  lecz ukryty wewnętrzny człowiek z niezniszczalnym klejnotem łagodnego i cichego ducha, który jedynie ma wartość przed Bogiem.” [ 1P 3, 3-4]

Jestem przekonany, iż dziś ap. Piotr skierowałby te słowa nie tylko do kobiet. Salony męskiej urody mają  się równie dobrze  i równie dobrze prosperują. Czy to znaczy, że nie mamy troszczyć się o nasz zewnętrzny wygląd? Czy to znaczy, że nie powinniśmy przywiązywać uwagi do schludnego, czystego  i zadbanego wyglądu naszego ciała? Ależ nie! Znaczy to  (przynajmniej dla niektórych kobiet i mężczyzn), by dbać o wygląd wewnętrzny przynajmniej tak, jak się dba o zewnętrzną powłokę. Znaczy to, że nie można szczycić się tylko wyglądem zewnętrznym nie dbając zupełnie o to, co powinno być prawdziwą ozdobą każdego człowieka. Chciało by się powiedzieć: człowieku, spędzaj więcej czasu przed lustrem Bożego Słowa niż przed lustrem w łazience. To nie lustro w łazience prawdę ci powie o twoim wygładzie, choć może  z przerażeniem oglądasz, że  im jesteś straszy, tym  więcej musisz poprawiać swój wygląd.

Rozmowa Mojżesza z Bogiem na Górze Synaj sprawiała, iż oblicze Mojżesza lśniło tak wielkim blaskiem, że kiedy rozmawiał ze swoimi rodakami musiał kłaść zasłonę na swoją twarz. Prawdziwy blask naszego oblicza przynosi bowiem przebywanie w obecności naszego Pana.

My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem.” [ 2Kor 3, 18].Pozwólmy zatem Duchowi Bożemu zmieniać nas z chwały w chwałę na obraz Chrystusa.

A wtedy, „ gdy się objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim, jakim jest.” [ 1J 3, 2]